piątek, 20 września 2013

Nooooooooooooooooooooooooooooooowyyyyyyyyyyyyyy wyyyyyyyyygląąąąąąąąąąd!!!!

Za bardzo się tym nowym wyglądem egzaltuję xD Zmieniłam też swój opis, a jeśli ktoś napisze, że to nieprawda....wiem, gdzie mieszka!
Wszyscy się jarają tym wzorem galaxy, a ja osobście za nim nie przepadam, ale jako tło się sprawdza

Ach, i mamy taki mały smuteczek :< Nie da się przesyłać zdjęć: jak chcę z telefonu na kompa to się nie da, bo sie żadne zdjęcia nie wyświetlają, pomimo że mam ich sporo, a jak się na bloga loguję to ani nie mogę z kamery zrobić i od razu wrzucić, ani zwyczajnie przesłać z telefonu, bo jest jakiś błąd. No trudno.
Jak będa jakieś literówki w tej notce, to sorki, ale nie chce mi się poprawiać :>
Mam jakąś wenę na opowiadanie, które musze doprowadzić do końca i pokazać mojej nauczycielce od polskiego. Ogólnie mam dużo opowiadań, i wstawie początki, chociaż już to robiłam dawno, dawno temu xD


...zbliżała się postać. Mdłe światło latarni padało na jej dłoń. Chłopiec skupił wzrok na jej ręce. Ohydna, pokryta brodawkami ręka trzemała...gruszkę, śliwkę, banana, paczkę rodzynków i marchewkę. Zdziwiony chłopak zapomniał o strachu.
-Masz ochotę na przekąskę?-Zapytała zjawa bardzo wytwornym tonem.
Weszła w krąg światła, jednak jej twarz pozostała w cieniu. Zjawa miała na sobie zwiewną szatę i sandały ze skarpetkami. Chłopiec jęknął cicho.
-A więc, Adamie, jak masz na imię?-spytała zjawa.
-Adam- odpowiedział Adam zgodnie z prawdą.


To było boskie :D pani na polski zadała nam opowiadanie na jakiś temat, i podała początki, i ja wybrałam ten :D A o co chodzi z tymi owocami? No więc, gruszka to ja, to moja ksywka, śliwka to moja najlepsza koleżanka, banan to najlepszy kumpel, rodzynki to mój kolega, marchewka to moja niezbyt miła koleżanka. Wszyscy tworzymy paczke :P

Nie wierzę właśnym oczom!-pomyślała Carmel- mam 5 z matmy!
-co tam masz?- zaciekawiona Amidala spojrzała Carmel przez ramię- łaaał! 5 z matmy! To nawet Balgeet tyle nie ma!
-na serio?-Carmel była zaciekawiona tą sytuacją- to co ma?
-och on ma...-zaczęła Amidala- ups! Telefon mi dzwoni. Halo? Tak. Tak. Tak, już idę. Cześć.-Amidala kliknęła czerwoną słuchawkę.-Posłuchaj, Carmelito. Muszę już iść. Ale ciesz się, jutro jest sobota!
-Taak... tak, idź już. Do jutra.
Carmel wsadziła kartkówkę pomiędzy książki i poszła do szatni ubrać się.
"O raju! Nie spodziewałam się tej oceny" Pomyślała, gdy wkładała kurtkę.
Wyszła ze szkoły pospiesznym krokiem i za 10 minut była w domu. Jej dom-typowa, wielka, stara willa. Pachniała kurzem i starością, aczkolwiek było w niej coś przytulnego i domowego. Gdy weszła do kuchni zastała swoją mamę- wesołą i niecpo pulchną kobietę z dołeczkami w policzkach.
-Strawę gotują!- to wrzask jej dwójki rodzeństwa: Charli i Dżejk.



A to, to trochę nudne, ma taki nijaki początek.



Poranek zaczął się zwyczajnie. Był 23 sierpnia, już niedługo koniec wakacji. To była pierwsza myśl dwunastolatki, która, leżąc w łóżku właśnie otworzyła oczy.
-K-która godzina?- zapytała sama siebie. Dochodziła jedenasta. Wyskoczyła z łóżka. Jak na lato było dość chłodno, więc szybko ubrała ciepłe kapcie.
-Od razu lepiej- westchęła.
Idąc po schodach do kuchni, dziewczyna zastanawiała się, jak duże beda pajeczyny na suficie za 10 lat. "Nikt nie ma czasu sprzątać w tym domu. Mogę zapomnieć o zapraszaniu koleżanek. Chwila, czy ja mam jakieś koleżanki?



Na wakacjach pisane, jeszcze nie dokończone. Taka wersja robocza:D

To było dziwne miasto. Praktycznie nigdy nie padł tam promień słońca. Jeżeli kiedykolwiek nie było tam gawronów, były to czasy z zamierzchłej przeszłości, kiedy jeszcze całą planetę porastały lasy.
Dużo przedwojennych domów jednorodzinnych (pomalowanych na szaro, z czarnymi dachówkami), stary hotel, szpital psychiatryczny, zakurzone uliczki, opuszczone działki, lasy. To prawie wszystko.
Miasto słynęło nie tylko z gawronów, wiecznego zachmurzenia i posępności- słynęło również z imion. Żadne imię się nie powtórzyło: tylko jeden Rafael, tylko jedna Konstancja, tylko jedna Hermenegilda, tylko jeden Serafin. Były to imiona nietypowe, oryginalne, takich, których już się nie używa.
Mimo wszystko nie było żadnych turystów w mieście, żadnych nowych od ponad 1000 lat (tak na marginesie, 1000 lat temu tez były tu gawrony).
Miasteczko zwało się Unheimlichstein(dosłownie z niemieckiego: straszny kamień). A to przez leżące na szczycie wzgórza duże kamienie. Nie, co ja gadam, nie kamienie lecz monstrualne głazy, nie duże lecz potwornie wysokie i potwornie szerokie. Mieszkańcy bali się, że głazy kiedyś stoczą się na nich, lecz od dziesięciu wieków się to nie wydarzyło, więc dlaczego teraz nagle miało by się stać?



Ooo, to moje ulubione opowiadanie, jestem w trakcie pisana < 3



Nie całkiem normalni
WSTĘP
Było ich pięciu: ta, którą widywano ciągle ze słuchawkami na uszach, ćpun, najlepszy kumpel kochajacej muzyke, sportowiec i ten co ciagle grał w gry komputerowe. W piatke przyjaźnili się od podstawówki, poprzez gimnazjum i właśnie teraz zaczynali liceum. 


Bardzo twórcze:D





Pewnego burzliwego, listopadowego dnia pewien młody mężczyzna przechadzał się, niby bez celu, w okolicach szkoły podstawowej. Kręcił się w poblizu bramy i wciąż zerkał niespokojnie przez ramię, jakby bał się, że ktoś go obserwuje. Nie chciał być rozpoznany, ponieważ jest początkującym, ale diabelnie sprytnym złodziejem. Jego najświeższy plan miał związek z dziećmi z tej podstawówki, a tak dokładnie z klasy 6a. Mężczyzna zamyślił się i nie usłyszał kroków postaci wychodzącej ze szkoły. Kiedy usłyszał swoje imie, obrócił się jak na komende i stanął twarzą w twarz z....


A, to inspirowane zajęciami z filozofii :D




I takie to są pierwsze linijki moich opowiadań ^^ Ja już kończę, adios, sayonara, hasta la vista...okej, innymi słowy: PAPA


3 komentarze:

  1. Zarombiasty wygląd! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładny szablon, tylko tło mi się nie podoba, bo rzygam tym galaxy XD
    ale szablon śliczny. ^-^
    i szkoda, że zdjęć nie będzie... ;c
    http://lps-fotoblog.blog.onet.pl/ ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się szablon podoba :D. I opowiadania też, fajne są.

    OdpowiedzUsuń