piątek, 26 lipca 2013

...

Słuchajcie, ja wyjeżdżam dziś na 15 dni na działkę więc nie będzie notek. Pa!

Zapowiedź

Dobra, słuchajcie: nowa notka będzie ok. 16-17 dzisiaj, cos się zepsuło i nie da się dodwac filmów, więc jak wróci mój tata to naprawi te usterki. Tak już mówię: filmiki to nowy lps, moja kolekcja i oprowadzenie po mieście. Filmiki też ok 17. będą więc trzeba trochę poczekać. 

czwartek, 25 lipca 2013

Konto YouTube!

Przed sekundą założyłam sobie konto na youtube. Nazwa: FilmikiLPS ale mam jeszcze 2 inne konta: mucha224, które służy do do komentowania k44 i paktofoniki, takie główne konto. Mam jeszcze Grażyna Modelinowa.
Zaraz dodaję filmik na FilmikiLPS. Pa!

środa, 24 lipca 2013

Loading...

Ach, człowieku...http://www.youtube.com/watch?v=_-O2uPOfDf0

Do Anonimowy: Gdyby to ktoś czytał to byłyby komentarze a tak mam tylko od ciebie :/ Założysz sobie bloga?


Nie ma to jak robienie własnego koncertu i śpiewanie kiedy nikogo nie ma w  domu < 3

Musze pisac o czymś konkretnym. O czym? 

Pff, mam już dosyć tych głupich hejtów o Paktofonice. .............<----wpisz -="" br="" czy="" dowolne="" komentarzy="" mo="" muzyk="" na="" nbsp="" nie="" pod="" przekle="" stwo.="" wy="">

Kurde, ale nuda :<

Wstajesz o 12, narzekasz że wakacje są krótkie. 
Nie moge się doczekać wakacji! Tydzień później... Ale nuda w wakacje :/

Krew mnie zalewa, gdy widze zdjęcia modnych ubrań, a pod tym napis "chcę < 3" .


"Świat schodzi na psy
 a razem z nim my"

Nie. Mam. O. Czym. Pisać.

" Zadajesz mi ból
 takie twoje przekonanie, 
 że robisz dla mnie dobrze
 że ja nie wiem co ja robię
 lecz to moje życie
 i sam za to odpowiem" 
~ Abradab 

Znalazłam taką fajną stronkę..nazywa się mycool.pl

http://mycool.pl/zobacz/cool/446-Soczyste-jak-arbuz-skarpeki-arbuz-soczyste-lato-skarpetoholik   Jprdl, ale zajebioza *.*

No i co tu robic...idę sobie zrobić kanapkę. Głodna jestem. Zrobię sobie z serem...Ok, to pa xD 


Jaka ja jestem dziwna...

wtorek, 23 lipca 2013

Kawałek opowiadania i w ogóle pierdoły które zwykle pisze na tym blogu xD

Siema (właściwie to "siema" skierowane jest tylko do Anonimowego, bo tylko ona to czyta)
Bez zbędnych wstępów ctrl+c ctrl +v i macie opowiadanie :D


To było dziwne miasto. Praktycznie nigdy nie padł tam promień słońca. Jeżeli kiedykolwiek nie było tam gawronów, były to czasy z zamierzchłej przeszłości, kiedy jeszcze całą planetę porastały lasy.
Dużo przedwojennych domów jednorodzinnych (pomalowanych na szaro, z czarnymi dachówkami), stary hotel, szpital psychiatryczny, zakurzone uliczki, opuszczone działki, lasy. To prawie wszystko.
Miasto słynęło nie tylko z gawronów, wiecznego zachmurzenia i posępności- słynęło również z imion. Żadne imię się nie powtórzyło: tylko jeden Rafael, tylko jedna Konstancja, tylko jedna Hermenegilda, tylko jeden Serafin. Były to imiona nietypowe, oryginalne, takich, których już się nie używa.
Mimo wszystko nie było żadnych turystów w mieście, żadnych nowych od ponad 1000 lat (tak na marginesie, 1000 lat temu tez były tu gawrony).
Miasteczko zwało się Unheimlichstein (dosłownie z niemieckiego: straszny kamień). A to przez leżące na szczycie wzgórza duże kamienie. Nie, co ja gadam, nie kamienie lecz monstrualne głazy, nie duże lecz potwornie wysokie i potwornie szerokie. Mieszkańcy bali się, że głazy kiedyś stoczą się na nich, lecz od dziesięciu wieków się to nie wydarzyło, więc dlaczego teraz nagle miało by się stać?

Rozdział 1
-Kolejny dzień bez słońca- mruknęła do siebie Lea. Nie, brak słońca nie przeszkadzał jej, ale zaczynało byc to trochę denerwujące, szczególnie w WAKACJE, które zaczęły się dwa tygodnie temu. Wygrzebała się z łóżka. Podeszła do okna, jej oczom ukazał się posępny widok na trzy głazy. Napiła się wody, z rana, bo zdrowo. Stała później tak, oparta o zimny parapet, patrząc się w przestrzen i rozmyślając nad smętnym losem mieszkańów Unheimlichstein gdy w końcu głazy spadną na miasteczko.
-Optymizm to pewnien rodzaj głupoty-powtarzała sobie jak mantrę. Tak, to był jej cytat życiowy.
-Pesymista to optymista z ciężarem doświadczenia- powiedziała do siebie na głos. Zadowolona, wyszła z pokoju, przeszła przez korytarz (długi na 30 metrów) starając się nie patrzeć na obrazy swoich przodków po schodach zeszła do kuchni.

W tym samym czasie Ramona została obudzona przez przeraźliwe miauknięcie jej kota.
-Telesfor-zamruczała niezadowolona-wiem, że jesteś głodny, ale nie możesz poczekać?
Telesfor (bo tak miał na imie gruby czarny kot Ramony) nie był głodny. Chodziło raczej o przeciekający dach w pokoju dziewczyny (Ramona miała pokój na poddaszu domu), właśnie sie rozpadało.
-No nie!- powiedziała do siebie rozeźlona.
Wzięła jakąś szmatkę z łazienki i zatkała przeciekający otwór w dachu. Następnie rozejrzała sie po swoim pokoju. Duże stare łóżko, równie stare biurko, jeszcze starsza szafa...tu, w Unheimlichstein to był normalny pokój nastolatków. Wychodząc z pokoju Ramona obrzuiła go nienawistnym spojrzeniem. Ile by dała, by mieszkać w normalnym mieście ze słońcem, bez fruwających wszędzie gawronów i kamieni wiszących nad głową?




jeszcze w opowiadaniu będzie Zefir. Ach, te nietypowe imiona..rozwala mnie Hermenegilda x) 

"Bo ta muzyka jest nieuleczalna
bo ta muzyka to ułamek tarcia
Między naszym ziemskim wymiarem 
a czymś więcej, a czymś dalej"

Jezu, oni mają racje, ten ich hardcore psycho-rap jest nieuleczalny < 3
Dziś godzinami będę na dworze z przyjaciółką, bo mnie odwiedza ^^
Chyba założę bloga "o wszystkim" czyli o moim życiu też. Bo o lps tematy się tak jakby wyczerpują. 

Ach, no dobra, idę znaleźć sobie coś twórczego do roboty niż siedzenie przed kompem :) Papa 








poniedziałek, 22 lipca 2013

O.o

Foxice: Au,. posuń się..to boli!
Mint:     Nie pchaj mi płetwy w usta! Ogona też mi nie wciskaj w oko!
Lilly:      Twoje żebro wbija mi się w żebro!
Mint:     Nie chcę was martwić, dziewczyny, ale to wszystko się wyświetla na blogu naszej pani.
Lilly:      ...
Foxice: ...
Mint:     Ale skoro już to jesteśmy, to napiszmy co u Lps!
Lilly:     Okej ja zaczynam! Całe PetTown jest w trakcie rozbioru. Mówię wam, nic praktycznie tam nie ma!  Dodatki, domki i  w ogóle wszystko spakowane w kartony! Tylko lps są w szufladzie obok biurka jeszcze. Jedynymi dodatkami są te nieudane rzeczy z modeliny. Wszyscy panicznie boją się spakowania w kartony. My też! Bycie w ciemnym i śmierdzącym czymś przez parę dni (bo na pewno nasza pani zapomni o nas) nie wydaje mi się fajne. 
Mint:     Taa. I wiesz, być w jednym pomieszczeniu, ciasnym, z osobiami których nie cierpisz...


Słuchajcie, zajęta jestem, krótko dziś, wiem, wiem. Ale piszę z tyloma osobami na skype i gg i jestem dość zajęta. Napisze wieczorkiem :D Papa 

niedziela, 21 lipca 2013

Sorry i bla,bla,bla...

Tak, tak, wiem. Nie pisałam. Byłam na działce.
Anonimowy (ten co mi komentuje), masz może GG albo skype? 
Nie mam co pisać, ta notka to tylko oznaka, że żyję. 
Papa!

piątek, 19 lipca 2013

"Jak rodzi się plotka" czyli moja zabawa + rzeczy z modeliny

"Bardzo szybko  umierają tacy jak ja
 tacy sami, lecz ciągną nitki inny kolor"

Sieeemanko! 
Piękna pogoda i tak dalej i tak dalej, zaraz będę się bawic, będziecie na bieżąco, najpierw rzeczy z modeliny:

 Spalone kwiaty







Niektóre rzeczy z tutorialu ModelinaFashion

Ok, teraz zaczynamy zabawę...pamiętajcie: jestem osoba dość nieprzewidywalną.



Dwa collie- White i Jacob stały sobie pod budynkiem. Podeszła do nich Trixi, szpic, potem wam pokażę. 
-O co sie kłocicie?-zapytała
-Eee..-zająknął się White
-No na pewno nie o narkotyki prawda White?- powiedział Jacob nadeptując na łapę Whitowi
-Co?Auu, tak racja na pewno nie o dragi- powiedział White krzywiąc się.
-No to dobrze. A już myślałam! Słuchajcie, co do heroiny radzę wam iść czym prędzej na odwyk. Chcecie z tym skończyć czy nie?-zapytała Trixi
-Ta, chcemy. -powiedzieli chórem bracia

-No to tu macie numery telefonów do takich zakładów. O, na przykład do Narkononu (taki zakład na serio był w książce, ale żem oryginalna xd).

-Ok, dzięki...-powiedział White

-Aha i jeszcze jedno- Jacob ty szczególnie masz przestać brać. Jesteśmy parą i jakoś nie chcę mieć ćpuna jako męża. Mamy się niedługo pobrać, pamiętasz?
-Ta..Okej, no to cześć!-powiedział Jacob
-Pa-powiedziała Trixi
(Muzyka mnie rozprasza, a za nic z niej nie zrezygnuję :C) 

Przeskoczmy trochę w przyszłość

-Halo? Tu zakład Narkonon. W czym mogę służyć?
-My jesteśmy braćmi Collie. Mamy na imię White i Jacob i chcielibyśmy zapisać się na odwyk (zupełnie nie mam pojęcia jak przebiega taka rozmowa, więc improwizuję) 
-Dobrze..prosze zgłosić się pojutrze. Dziękuję.
-Dziękujemy również. A ile mamy zapłacić?

-1500 dolców
-Dobrze pieniądze przyniesiemy pojutrze. Do widzenia.

-Rozalie, słyszałaś, że Jacob i White ida na odwyk?-zapytała Grey
-Na serio?- zapytała corgi ze zdumieniem
- A tak. I wiesz, podobno od heroiny dużo osób umarło a oni nie chcą być następni. Wiesz, dla Trixi byłby to wielki szok. 
-Racja-przytakneła Rozalie
Dziewczyny były w kafejce. Za słupem stał Kabanos i podsłuchiwał.( Był zabujany w Rozalie i ją czasami śledził).W kafejce był gwar, więc nie usłyszał wszystkiego dokładnie. Nie chciał slyszeć niczego więcej, bo zrozumiał tylko tyle- Jacob i White umarli, bo przedawkowali narkotyki. Kabanos szybko poleciał do swoich kumpli w barze żeby opowiedzieć im to, co usłyszał.

Tak się złożyło, że w barze był ojciec dwóch braci. Gdy to usłyszał,  załamał się. 
-Idę powiedzieć to mojej żonie-powiedział Chocapic którego poznaliście w poprzednich notkach.



I TU POJAWIŁ SIĘ PIERWSZY FAIL!
-Kochanie, Chocapic nie żyje!- wykrzyknął Chocapic. To na serio rozładowało napięcie xD. Ok, teraz już na poważnie:

-Kochanie! Jacob i White nie żyją! - wykrzyknął Chocapic

I TU POJAWIŁ SIĘ DRUGI FAIL!
-Przedawkowali heroinę-powiedział smutno buldog
-Ale oni nie palą!- zawołała Chocolate

-Stary, chodźmy do domu-powiedział White, który był jak najbardziej żywy
-Ok- odpowiedział mu równie żywy Jacob.

-Puk, puk!- zawołał Jacob gdy doszli do drzwi mieszkania.
-Otwórz- powiedziała Chocolate przez łzy
Gdy Chocapic otworzył drzwi, i gdy Chocolate zobaczyła swoich synów żywych, obowiązkowo zemdlała. A Chocapic się ucieszył. (nie, kurde, zasmucił, bo będzie wydawac pieniądze na podręczniki do szkoły!

-Ale przecież wy nie żyjecie!- powiedział buldog
-Jak to? - zapytał Jacob 
-A niech szlag trafi tego Kabanosa! Co on naopowiadał! 
-Pójdziemy go poszukać. Wrócimy późno, albo będziemy nocowac u Trixi. Aha, i zapisaliśmy się na odwyk.-powiedział szybko White  i wypchnął Jacoba za drzwi.

Gdy tylko drzwi się zamkneły, bracia zbiegli jak gepardy na parter klatki schodowej.
-Uff, nie doszło do rozmowy o narkotykach- powiedział White z ulga.
-A..to o to ci chodziło! Nie wiedziałem dlaczego tak się spieszysz- powiedział Jacob.
-No, ale ty niekumaty- zdenerwował sie White- chodźmy już szybko szukać tego Kabanosa. Jak myślisz, co on robi zwykle o tej porze?
-Normalnie o tej porze..-zaczął spiewać Jacob (była taka piosenka Kaliber44, osobiście za nią nie przepadam)
-Okej, pewnie jest w barze "Smacznie i Zdrowo" albo w "Niesmacznie i Choro/Niezdrowo". Ty idziesz do pierwszego, ja do drugiego!- zawołał White



-Okej, okej. Cześć!- powiedział Jacob i puścił sie pędem na ulicę Strzegomska do baru. White zaś spokojnym krokiem doszedł do zakrętu i dalej szedł szukając wzrokiem wrednego, fioletowego jamnika.


Jacob znalazł Kabanosa.
-Co ty tu robisz? - zapytał jamnika
-AAAAA! On zmartwychwstał! On zmartwychwstał!- zaczął drzeć się w niebogłosy Kabanos 
-Ciicho!- powiedział Jacob
Kabanos nerwowo się rozgladał. Chciał znaleźć drogę ucieczki.
-Co ty naopowiadałeś że niby ja i White nie żyjemy bo przedawkowaliśmy heroinę!
-Dowiedziałem się tego od Rozalie i Grey- powiedział Kabanos. 
-Chodźmy do nich - zaproponował Jacob- ale najpierw musze zadzwonić do White'a
Brat przybiegł natychmiastowo.
-To co, idziemy je znaleźć?- zapytał White jak zawsze wesoły
-Tak, idziemy.


Grey i Rozalie były w sklepie.
-Dziewczyny, czemu uważacie że ja i White nie żyjemy- zapytał Jacob
-My nic takiego nie mówiłyśmy - broniły się dziewczyny- my mówiłyśmy że dużo osób umarło od heroiny, i ze wy idziecie na odwyk!
-Ach..to się czasem zdarza. Po prostu źle usłyszałem- powiedział zakłopotanyKabanos. 
-Ok. Nie ma o czym mówić. Ale skąd wy wiecie, że ja i mój kochany braciszek idziemy na odwyk?- zapytał White 
-Od Trixi. A co?- powiedziała Grey
-A tak się pytam. To co, stary, idziemy?- spytał White
-Ta. Chodźmy. Cześć dziewczyny, pa plotkarzu, chciałem powiedzieć Kabanosie!- zawołał Jacob.
-Jak łatwo rodzi sie plotka..-powiedział White


No i byliście na bieżąco :D Kurde, udało mi się. UDAŁO. O_o Teraz fotki przesyłam. Ok, już przesłałam, ustawiłam i moge publikować notkę. Pa, i do jutra! 
PS. Harry Potter i Czara Ognia dziś w TV :D



czwartek, 18 lipca 2013

._.

      Nie umiem sie już bawić *patrzy na porozrzucane lps'y* :c
A jednak bedę próbować: codziennie, codziennie, aż do skutku. 
Czytam książke o narkomanach...ale jestem dziwna. W każdym razie u lps'ów mam już trzech jarających Marihuanę. A jak jest taka strzykawka, to ona nie jest zwyczajną strzykawką z lekiem, tylko z heroiną. Książki zmieniają ludzi, na serio.
      Aaach, wakacje. I tak zaraz koniec. Szybko minie i potem nudna szkolna rzeczywistość, całe 10 miesięcy które będą się ciągnąć jak wieki. 
      Ulepiłam nowe rzeczy z modeliny. Jutro pokażę, bo teraz nie za bardzo chce robić zdjęcia, jest jeszcze słabe oświetlenie.
      Idę porysować. Albo napisac wiersz. Albo opowiadanie. Musze coś porobić, inaczej ocipieję. Albo wiem! Pooglądam bajki z dzieciństwa, które się dość szybko skończyło. "Tajne akta psiej agencji" "świat według ludwiczka" "dzieciaki z klasy 402" "rodzina tofu", jeju, jak ja to uwielbiam
      No więc (nie zaczyna się zdania od no więc!- rozległ się w mojej głowie głos, zadziwiająco podobny do głosu pani od polskiego) jutro notka o

  • tych głupich rzeczach z modeliny
  • o moich lps, wymyślę coś na pewno
  • różne różności
      No to do jutra. Notka jakoś w godzinach od 10 do 16, zależy. Może też być późnym wieczorem. 
     Papa!



środa, 17 lipca 2013

Poznajcie moje lps

"Odchodzisz i wracasz

wracasz by odejść
jesteś nikim, lub tchórzem
jak wolisz"

Siemka :D
Poznajcie moje lps...oczywiście nie wszystkie. 


Siostry Life: Galaxy Life (xD ktoś gra w to?) Crystal Life. 
Galaxy prostolinijna osoba (osoba? Na serio?) Kocha łazić po galeriach etc. ale nie galeriach handlowych tylko artystycznych. Ma marzenie być malarką.
Crystal to zbuntowana (przeciwko komu? Siostry Life nie mają rodzców!) nastolatka kończąca gimnazjum. 


Serniczek i Lady (jeśli "Lady" przeczytacie tak jak sie pisze, to będzie serniczek jako ciasto i lady jako takie sklepowe xD)
Serniczek to ważka, której dwa lata temu odpadły skrzydła a mój tata ich do tego czasu nie przykleił (teraz też nie mógłby tego zrobić, skrzydła się zgubiły). Skąd pomysł na imię? Z Serniczkiem było takie ciastko, i ja i mój kumpel nazwaliśmy to ciastko serniczkiem. 
Lady to zwyczajna dziewzynka chodząca do pierwszej klasy nieistniejacej szkoły. Ma milion przyjaciółek z którymi robi herbatki dla lalek, kłóci sie i godzi po 10 minutach. Typowe!


Chocapic i Marszczek.
Chocapic z wymiany (na wymianach straciłam Carmel, Coldi [niebieski wąż, i tak sie nim nie bawiłam] i wiele innych lps o których zapomniała, a zdobyłam persy, collie i shorthaira. Wg mnie sie opłacało). Jest właścicielem nieistniejącego biura, które chyba zaistnieje bo długo jestem sama w domu. Ma 3 synów: Franklina, Jacoba i White'a. Wszyscy to collie" White to ten biały, Franklin to u July Szarik, Jacob to ten collie z popular, tylko z opuszczoną łapką. Jacob i White wiecznie zjarani, (Boze, co się ze mną dzieje?!) Franklin czasami. Ej, ja mam opisywac buldoga a nie collie!
Marszczek jest właścicielem drugiego biura, które nie zaistnieje. Przykro mi, Marszczek. Kiedys miał zone Szczeki, która ewoluowała na Rona (żółty chart). 
Było kiedyś tak, że mam wszystkie koty, wybieram rodziców, a reszta to dzieci. Lata 2009-2011. 

"Widzę szczyt za szczytem a za szczytem
czeka mnie zaszczyt za zaszczytem"


Snowy i Boazeria
Obie pracują w szpitalu. Jakim? Taak, nieistniejącym!
Pff już mi się nie chce opisywać D:


Doszłam do wniosku, ze mój najlepszy kumpel nie moze nim być. Po w porównaniu z tymi 'kolorowymi' ludźmi z obozu, on stał się taki nudny i pospolity. Więc tamci z obozu są moimi kolegami (pomijając to, że w jednym z nich sie zabujałam) a i dotychczas najlepszy kumpel jest teraz tylko moim kolegą. 
I w ten sposób jestem sama bez przyjaciół. Czy mój były przyjaciel mówiąc "przyjaciele to kolejny powód do smutku" miał racje? 
Ci ludzie z obozu..tacy fajni, kolorowi, inni...Najstarszy 17 lat, najmłodszy 11. Poznałam takich co mają 17, 16, 15 i 14 lat, a także 13, 12 i 11. Było tak fajnie! A kiedy pomyśle o szkolnej rzeczywistości co nastąpi za ponad 1 miesiac to wymiotowac  mi się, chce. Szkolne ławki, denerwujący cię ludzie, pare godzin męki...ale
"wszystko ma swoje priorytety niestety
wszystko ma swoje wady i zalety
hierarchia wartości, obowiązki, przyjemnościhip-hopowa podróż do przyszłości"
Przetrwam 10 miesięcy (jakim cudem? JAK?!) i do widzenia! koniec podstawówki, gimbazjum czeka. 

Dobra, ja kończę, papa.

Ps. to setna notka...



wtorek, 16 lipca 2013

Jestem

Jednym słowem- zajebiście. Poznałam tyle zajebistych ludzi....Powtarzam się. 
Dobra, juro będzie jakas konkretna notka, teraz nie chcę :d 
Pa